David Lynch: I think feature films are in trouble and the arthouses are dead, so cable television being a place for continuing story, told with freedom, is a beautiful thing.
William Mullaly: Who is the hardest to be without in approaching the new season?
David Lynch: Nobody… You know, the thing sort of wants to be the way it wants to be. So if something doesn’t happen the way you thought it should happen, you get new ideas.
William Mullaly: So knowing that, as you were saying, the arthouse is dying and television is the way…
David Lynch: Not dying, dead.
William Mullaly: …do you view a lot of the work that’s out there as well?
David Lynch: No, I don’t see anything.
My roommate later turned out to be Peter Wolf of the J. Geils Band. He’s a great musician and he knows the blues. (…) Bob Dylan was playing at this big place right down the street. (…) And I wasn’t even digging the music, it was so far away. So I wanted to get out of there really bad. Then, when the concert was over, Peter came back with a bunch of his friends. He said: “Nobody walks out on Dylan.” I said: “I walk out on Dylan. Get the fuck out of here.” And that was the end of Peter as my roommate.
David Lynch
Through the darkness of future pasts
The magician longs to see
One chants out between two worlds…
…Fire walk with me.
Roger Ebert, opisując swoje rozumienie sztuki filmowych recenzji (a recenzentem był jednym z najlepszych), wskazywał, że istotne jest nie wytłumaczenie czytelnikom, co działo się na ekranie, lecz wierne oddanie własnego doświadczenia z oglądania obrazu. Do historii przeszły choćby jego wrażenia z “Podejrzanych” – podczas powtórnego seansu, uzbrojony w kartkę papieru, na której starał się nakreślić najważniejsze wątki pogmatwanej fabuły, zanotował w końcu: “To the degree that I do understand, I don’t care.”
Podobne zdania musiały paść z ust wielu widzów zakończonego właśnie powrotu do Twin Peaks. Sam, będąc uprzedzonym do wszelkich nostalgicznych odgrzewanych dań, zasiadałem do tego serialu, spodziewając się najgorszego. W okolicy drugiego odcinka zorientowałem się, że swoje oczekiwania mogę sobie wsadzić w dowolny cielesny otwór. Przy trzecim nie mogłem już się oderwać. Po ósmym wbiło mnie w ziemię.
Zanim dojdziemy do osiemnastego, spójrzmy może jeszcze, co o tym ósmym myślał np. taki Kamil Śmiałkowski:
Wielki szacun – gość tym odcinkiem strollował wszystkich i to na poziomie wręcz międzyplanetarnym! Po prostu Bunuel z Jodorowskim mogą tylko zgrzytać zębami, że nie załapali się na erę seriali, bo stracili szanse na takie odpały w swoich CV. Do pełni szczęścia brakowało tylko Majchrzaka z Rosati, ale wciąż można żyć nadzieją, że do któregoś z późniejszych odcinków wklei fragmenty z “Inland Empire” i będziemy mieli pełne zaspokojenie.
I jeden przykład wystarczy, ale przez ostatnie trzy miesiące właściwie ile razy napomknąłem o tym serialu w towarzystwie, zaraz słyszałem pouczenia, jak bardzo jest on do dupy, bez sensu i w ogóle jak można coś takiego oglądać. Na co odpowiadam: ja mogę coś takiego oglądać. Get the fuck out of here.
Po trwającym trochę czasu przetrawieniu odcinka ósmego doszedłem do wniosku, że rozumiem go na jakimś elementarnym poziomie, ale próby ubrania tego w słowa jedynie odzierają go ze znaczenia. Parę dni po odcinku ostatnim wiem już, że jego prawdopodobnie nie zrozumiem nigdy. I nie mam z tym problemu. “Przez sztukę możemy uchwycić to wszystko, czego człowiek się wyrzekł, żeby zbudować obiektywny świat”, a David Lynch jest niezłomnym twórcą autentycznej sztuki. Ten sam Roger Ebert w ostatniej recenzji przed swoją śmiercią pisał:
“Well,” I asked myself, “why not?” Why must a film explain everything? Why must every motivation be spelled out? Aren’t many films fundamentally the same film, with only the specifics changed? Aren’t many of them telling the same story? Seeking perfection, we see what our dreams and hopes might look like. We realize they come as a gift through no power of our own, and if we lose them, isn’t that almost worse than never having had them in the first place? There will be many who find “To the Wonder” elusive and too effervescent. They’ll be dissatisfied by a film that would rather evoke than supply. I understand that, and I think Terrence Malick does, too. But here he has attempted to reach more deeply than that: to reach beneath the surface, and find the soul in need.
Moje doświadczenie z seansu Twin Peaks to obraz rajskiego świata zamieszkanego przez koszmar nie do zniesienia. I historia kilku dobrych duchów zdeterminowanych, by stawić mu czoło, niosących chwilowe ukojenie samym swym istnieniem, nawet jeśli skazanych w tej walce na nieuniknioną porażkę. Historia ze świetnym soundtrackiem. I opowiedziana przez świetnego artystę.