Jeżeli uwierzy się, że tak wygląda świat, który opowiada “Sukcesja”, to jest to straszna konstatacja, że rządzą nami durnie.
Krzysztof Majewski, KinoTalk, 30.05.2023
Co jakiś czas słyszę z różnych źródeł podobne stwierdzenia jak to Krzyśka Majewskiego powyżej. Ktoś nagle orientuje się, że osoby na najwyższych stanowiskach w jego bliższym lub dalszym otoczeniu mają żenująco niski poziom kompetencji, w tym intelektualnych, po czym zaczyna odczuwać egzystencjalną obawę o swój świat. Wydaje się, że wiara w uzasadniony mechanizm wynoszenia nielicznych jednostek daleko ponad wszystkie inne jest nam niezbędna, by nie zwariować w obliczu tak rażących różnic, więc nierzadko te jednostki wręcz wyręczamy i uzasadniamy go jakoś sami.
Dlatego też z radością obserwuję, jak do głównego nurtu kina coraz mocniej przedostaje się brutalnie krytyczny i prześmiewczy obraz naszych elit. “Trójkąt smutku”, “Glass Onion”, “Biały lotos” czy “Sukcesja” to miłe antidotum na dekady przedstawiania milionerów i prezydentów jako szlachetnych, dobrotliwych, honorowych, pięknych białych mężczyzn przepełnionych życiową mądrością, w rodzaju Richarda Gere’a z “Pretty Woman”. Jednak nie do końca zgadzam się z gospodarzem KinoTalk co do “Sukcesji”. Ten genialny serial i tak wciąż pokazuje tych matołów w korzystniejszym i bardziej eleganckim świetle, niż w rzeczywistości prezentują się Musk, Murdoch, Bezos czy Trump.
Przez co też bardzo elegancko naświetla sam mechanizm. Już w pierwszym odcinku opisuje go w samochwalczy sposób Logan Roy:
Kendall: The world is changing.
Logan: Oh yeah, yeah, yeah, yeah, yeah… Everything changes. The studio was gonna tank when I bought it. Everyone was gonna stay home and videotape. But guess what? No. They wanna go out. No one was gonna watch network, except you give it a zing, and they do. You make your own reality. And once you’ve done it, apparently everyone’s of the opinion it was all so fucking obvious.
Natomiast w jednym z ostatnich odcinków jeszcze lepiej robi to jego córka odrzucając nim Loganowi w twarz:
Logan: If we ask for more money, Matsson walks. I know that.
Shiv: No! You don’t know that! You don’t know him. You don’t fucking know everything! Just cause you say it, doesn’t make it true. Everyone just fucking agrees with you and believes you, so it becomes true, and then you can turn around and say: “Oh, you see? See? I was right.” But that is not how it is. You’re a human fucking gaslight!
(Swoją drogą, precyzyjniej wplatać “fucki” w dialogi potrafią już chyba tylko w sztukach Mameta.)
“Sukcesja” góruje nad wymienionymi wcześniej tytułami w jednym aspekcie – nigdy nie traci z oczu człowieczeństwa swoich bohaterów dla uproszczonej satyry. Można ich jednocześnie absolutnie nie znosić i nieskończenie uwielbiać, ale przede wszystkim można odczuć, jak dogłębnie umęczone są to postaci. Mimo uprzywilejowania są więźniami swoich okoliczności w takim samym stopniu co reszta ludzkości. Paradoksalnym jest, że w finale im bliżej władzy którekolwiek z nich kończy, tym bardziej ją to na dłuższą metę unieszczęśliwi. Tragicznym, że żadne z nich nie jest w stanie tego dostrzec. A najbardziej niszczącym myśl, że ta władza i przywileje się komukolwiek należą.