This song talks about doing what you truly believe in your heart you’re meant to do and have unwavering faith in that. And faith in your gift and your reason for being here. It’s called “Those Who Wait”.
Tommy Emmanuel
Roger Ebert uważał “Synecdoche, New York” Charliego Kaufmana za najwybitniejszy film ostatniej dekady, na którym świat nie zdążył się jeszcze poznać. Przy całym swoim szacunku dla mocy pióra Eberta i bezwarunkowym uznaniu dla geniuszu Kaufmana (“Eternal Sunshine…” pozostaje u mnie w ścisłej czołówce najlepszego kina ever), nie mogę się z tą oceną zgodzić. Między innymi z powodu obecnego w tym filmie monologu, zapewne kluczowego dla całości. Jest przydługi, ale przytaczam większość, wypowiada go pastor na pogrzebie jednej z postaci:
While alive, you wait in vain, wasting years, for a phone call or a letter or a look, for someone or something to make it all right. And it never comes or it seems to but it doesn’t really. And so you spend your time in vague regret or vaguer hope that something good will come along. Something to make you feel connected, something to make you feel whole, something to make you feel loved. And the truth is I feel so angry, and the truth is I feel so fucking sad, and the truth is I’ve felt so fucking hurt for so fucking long and for just as long I’ve been pretending I’m OK, just to get along, just for… I don’t know why, maybe because no one wants to hear about my misery, because they have their own. Well, fuck everybody. Amen.
Główny bohater zdaje się dobrze odnajdywać w tych słowach i jestem pewien, że odnajdzie się w nich też wielu widzów. Na pewno odnajduję się tam ja. Tyle że średnio to wesoły wywód. I to jest właśnie mój problem z tego typu przekazami. Naprawdę nikt nie musi mi tłumaczyć bezcelowości i bólów istnienia. To jak opisywanie wody tonącemu. Podobnej rozrywki dostarcza swym odbiorcom również np. Cormac McCarthy, czerpiąc chyba sadystyczną satysfakcję z intelektualnie imponujących dowiadywań beznadziejności egzystencji. Well, fuck him and fuck Kaufman.
Wolałbym, żeby ktoś, nie odwracając wzroku od tych prawd, potrafił także szukać źródła siły, by trwać mimo nich. I wydaje mi się, że tak właśnie robi Tommy Emmanuel, grając “Those Who Wait”: