Nowy “Blade Runner” jest znakomity, pełna zgoda. Wizualnie i muzycznie dominuje moją wyobraźnię od tygodnia, zapewne czeka mnie też powtórny seans w otwieranym wkrótce wrocławskim ajmaksie. Jednak nie mogę się nim zachwycić w pełni, bo mocno przeszkadza mi fakt, że jest on również fabularnie bez sensu. A jako że nie widzę ani wściekłych wpisów na fejsie, ani zażartych debat na jutjubie, ani masowych protestów na ulicach, to przynajmniej wypunktuję dręczące mnie mankamenty w swoim małym prywatnym kącie internetu. Oczywiście przy okazji ciężko film spojlerując. Zarzuty mam dwa:
1) Dlaczego w archiwach istnieją dwa bliźniacze DNA chłopca i dziewczynki?
Zamiast ukryć cudowne dziecko, zwracają na nie uwagę. Wprowadzają też zamieszanie – sporo widzów, w tym ja, wyszło z kina w fałszywym przekonaniu, że K jest klonem Any.
2) Dlaczego K ma prawdziwe wspomnienia Any?
Najpopularniejsze wytłumaczenie jest takie, że to nie kosmiczny przypadek i Ana wszczepiła je wielu replikantom. Bynajmniej jednak nie pada ono w filmie, a i samo w sobie jest niewystarczające. Dlaczego Ana miałaby to robić? By się chronić, bo każdy szukający jej łowca uzna, że szuka sam siebie? Znów, bardziej to tylko zwraca na nią uwagę. Było by też dziwne, że nikt po stronie korporacji jeszcze się w jej poczynaniach nie zorientował.
I od razu odpowiem sobie sam. Chodzi wyłącznie o to, by móc w trzecim akcie przeprowadzić widza przez, oryginalny skądinąd, fabularny twist – główny bohater nie jest w żaden sposób wyjątkowy. Sklonowane DNA zaciemnia więc kwestię płci cudownego dziecka, natomiast Ana, zaglądając do wspomnień K, stwierdza tylko enigmatycznie: “yes, it’s real, someone lived this”, zamiast z miejsca wyjaśnić Goslingowi sytuację bardziej precyzyjnym określeniem. A już zupełnie nikt nie zawraca sobie głowy szerszymi tłumaczeniami w kluczowej scenie z samym zwrotem akcji. Tak więc, w celu zaaranżowania go, ponad miarę naciągnięto niestety logikę scenariusza i wiarygodność postaci. A jak trafnie zauważył recenzent New York Timesa – A.O. Scott, ów cel nawet nie był tego wart:
The studio has been unusually insistent in its pleas to critics not to reveal plot points. That’s fair enough, but it’s also evidence of how imaginatively impoverished big-budget movies have become. Like any great movie, Mr. Scott’s “Blade Runner” cannot be spoiled. It repays repeated viewing because its mysteries are too deep to be solved and don’t depend on the sequence of events. Mr. Villeneuve’s film, by contrast, is a carefully engineered narrative puzzle, and its power dissipates as the pieces snap into place. (…) You get an inkling that something else might have been possible. Something freer, more romantic, more heroic, less determined by the corporate program.
Także zgoda, mimo wszystko to wciąż bardzo ładnie wyglądający i brzmiący ruchomy obrazek. I zgoda też, panie A.O. Scott – szkoda, że tylko.