Instynkt polityczny

Wielopiętrowy nonsens ostatniej szarży Jarosława Kaczyńskiego na szczycie Unii Europejskiej skonfundował mnie do tego stopnia, że aż sięgnąłem po jego nie tak dawno wydaną autobiografię w nadziei, że coś z tego więcej zrozumiem. Czytam ją równolegle z “Historią polityczną…” Antoniego Dudka, gdyż z początku sądziłem, że da mi to bardziej obiektywny pogląd na kontekst opowieści szefa PiS-u. Ale z mojej naiwności ostatecznie wyleczył mnie następujący fragment “Historii…”:

Jarosław Kaczyński, po rezygnacji z udziału w rządzie Suchockiej, znalazł się w ślepej uliczce. Skłócony z prawie wszystkimi przywódcami centroprawicy, prowadził w dalszym ciągu wojnę z Wałęsą, wyniszczającą coraz bardziej Porozumienie Centrum i – jak się okazało – niemożliwą do wygrania. W październiku 1992 r. zdecydował się na usunięcie z klubu grupy pięciu posłów, opowiadających się za wejściem PC do koalicji rządowej. Dwóch secesjonistów (…) prezes PC oskarżył o zamieszczanie na łamach “Expressu Wieczornego” ogłoszeń agencji towarzyskich. Formułując publicznie tego rodzaju zarzuty, Kaczyński narażał się na śmieszność i dawał dowód osłabienia swego niezawodnego dotąd instynktu politycznego.

Gdzie Dudek widzi odstępstwo od normy i “osłabienie niezawodnego instynktu politycznego”, ja widzę nieprzerwane i konsekwentne podsrywanie wysiłków ludzi ośmielających się rościć sobie prawa do większej władzy niż ma prezes oraz mętne i nieraz karkołomne racjonalizacje, czemu tej władzy mieć nie powinni. Trwające niestety do dziś i zintensyfikowane osobistą tragedią. Czyli nic, o czym nie było by wiadomo i bez lektury “Porozumienia przeciw monowładzy”. Zabawniejszym w tej opowieści jest może tylko kontrast pomiędzy ideą owej wrogiej i zwartej monowładzy a chaosem decyzyjnym i przypadkową zbieraniną ludzi w samym Porozumieniu Centrum pod rządami Kaczyńskiego.

Bardziej pouczającą książką okazała się wydana w zeszłym roku za oceanem historia “The Daily Show” – satyrycznego programu, który wsławił się demaskowaniem kłamstw polityków czy ludzi mediów poprzez budzącą podziw umiejętność odnajdywania i zestawiania razem nagrań z ich sprzecznymi wypowiedziami (z dziesięciominutowym segmentem “Chaos On Bullshit Mountain” – 1, 2 i 3, pozostającym do dziś moim all time favourite). Kończy się ona tuż przed zwycięstwem wyborczym króla wszystkich zakłamanych wariatów – Donalda Trumpa, i prowadzi do ponurych wniosków.

Autentyczna treść i idee, które reprezentuje polityk, czy też ich brak, nie mają dla decyzji wyborców większego znaczenia.